wtorek, 22 października 2013

Częstochowa... w Pensylwanii :-)


Wkład poszczególnych narodowości w rozwój Ameryki sprowadzić można do trzech prostych stwierdzeń: Włosi budowali tu restauracje, Żydzi - banki a Polacy - kościoły.

Zatem jak tylko nadarzyła się okazja wyruszyłam na zwiedzanie Częstochowy ale takiej w Pensylwanii. Chciałam zobaczyć wytwór rąk naszych :-D
Generalnie oprócz kościoła, postawionego oczywiście na górze, i polskiego cmentarza nic więcej tu nie ma. Ale wycieczki Polaków ciągną z całych Stanów.

Msza odbywa się w języku polskim. Organista zawodzi jakieś smętne pieśni, w ławkach smutne twarze. Czyli jestem u siebie :-)

Kaplica Matki Boskiej stylizowana na tą w Polskiej Częstochowie. Nawet wota na ścianach odtworzone. W pomieszczeniu ciemno i mroczno. Czuć kadzidła. Słychać tylko szepty. Kolejka żeby zrobić sobie zdjęcie.

 
Tuż po sąsiedzku znajduje się kaplica Matki Boskiej z Gwadelupe. Jest jasna, dużo tu światła, na ścianach kolory. Czuje się radość. Nikomu nie przeszkadzają głośne rozmowy.
 
 
Różnice kulturowe zauważalne. Tu Polacy nie robią sobie zdjęć. Bo to nie "nasza"  Matka Boska. A przecież była tylko jedna :-)
 
Nieopodal kościoła znajduje się jadłodajnia. Jakoś trzeba nakarmić przybyłych pielgrzymów. Bigos, pierogi, schabowy z kapustą, barszczyk - przysmaki kuchni polskiej. Zaczynam się zastanawiać czy przypadkiem ludziska nie ściągają tu tak tłumnie z powodu jedzienia :-)  
 
Najedzona wyruszam na spacer pomiędzy figurami przedstawiającymi... tajemnice różańca. Tak, tak. To też mnie zaskoczyło, bo  przecież powinna być droga krzyżowa :-) Jakaż miła odmiana.
Tak wędrując doszłam do polskiego cmentarza. A tu trawka krótko przycięta,  miła że aż się chce pobiegać boso :-)
 
 
Pomniki małe nikt nie stawia pałaców chociaż w porównaniu z amerykańskimi i tak jest tu przepych.
 
W części wojskowej pomnik. Już sama nie wiem co o nim myśleć.

 
Najpierw wydawał mi się okropnie brzydki, trącący martyrologią. Ale może jest tak brzydki, że aż piękny?

 
Patrząc na to arcydzieło pomyślałam sobie "skoro jesteśmy tacy dumni z naszej historii i chwalimy się bohaterstwem dlaczego budujemy pomniki, które mówią o upadku, upokorzeniu, pokazują pokorę i zwątpienie" - bo z tym właśnie mi się skojarzył. "Dlaczego ten huzar nie stoi dumnie, tylko pada na kolana?"
Bo chyba jaki naród takie pomniki. Na filozofowanie mi się zebrało :-)
 
Ale żeby już nie przedłużać tej wycieczki na zakończenie  jeszcze zdjęcie z Ronaldem Reagan'em i jego żoną Nancy, którzy przysiedli sobie na ławeczce obok kardynała Wyszyńskiego :-) 

 
Pozdrawiam :-D
 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz